|
PRZYJEMNIE
W tle jakaś samba
Gdy Gucio, zresztą facet ze wszech miar zwyczajny,
Bez przerwy stoi przede mną i woła: - Ale ja fajny!
Ale ja przy tym mądry! A jaki u mnie dostatek!
I muszę go wciąż podziwiać przez rok, dwa, dziesięć latek
I muszę mu wciąż dziękować i muszę całować go w pięty,
Ponieważ od czasu do czasu przynosi mi różne prezenty,
I chociaż jest rzeczywiście niezły, poczciwy i schludny,
Tylko przez swoje mentorstwo niewiarygodnie nudny,
I ciągle mi chce tłumaczyć, Jakgdybym był jakim matołem,
Że pies jest psem, kura kurą, czołg czołgiem a stół stołem,
Od czego oczki mi łzawią i nieraz boli mnie głowa,
A on się przygląda nieufnie i znowu zaczyna od nowa,
I palcem przed nosem mi kiwa, a drugim rysuje na piasku;
- Dwa a dwa zawsze jest cztery, no powtórz ty mały głuptasku!
To, po pierwsze - na złość powiadam, że dwa a dwa jest osiem,
Po drugie, gdy się odwróci, gram mu palcami na nosie,
Po trzecie, kiedy podejdzie doń chyłkiem inny osiłek
I tego Gucia znienacka kopnie przez figle w tyłek,
I Gucio się wtedy musi odwrócić na chwilę ode mnie,
To ja wiem że to nieładnie, ale robi mi się przyjemnie...
Wpisał(-a): Maciej Dębski
|
|